poniedziałek, 20 stycznia 2014

                                                
                                  " Przygoda z chomiczkiem"
                                                              ( Rozdział 9)
                   ' Wyjechanie do Indii i straszna wiadomość'

Poczułam w sobie niepokój.
Byłam już obojętna.
Z tylu problemów udawało nam się wyjść.
Ale z tego problemu nie da się uciec.

Pomyślałam o tylu przygodach, które przeżyłam z przyjaciółmi.
Tyle osób poznałam jadąc do różnych krajów.
 I powiedziałam w myślach: To już koniec:(.

Nagle poleciała mi łza która delikatnie jak piórko spłynęła z mojego jasnego policzka.

Ale w tym samym momencie pomyślałam o Tacie.
To był mój cel.
Dlatego nie mogę się poddać.

Nie przyjechałam tu by teraz się poddać.
Będę Walczyć do końca.
Za moją przyjaciółkę Iwonę i mojego tatę!

Nawet jeśli będę miała siedzieć nad tym planem całą noc... to nie poddam się.

Nawet jeśli...!!!! ( wrzasnęłam)

- Nawet jeśli co?
- Karol.
- Tak znasz już moje imię. Ale ja nie znam twojego.
- To Monika.
- Monika... to imię mi się kojarzy.
- Jestem córką twojego kolegi Michała.
- Co...
- Tak. I jeśli nie oddasz mi Iwony to pożałujesz.

Karol wiedział o co mi chodzi.
Przeprosił nas i oddał nam Iwonę.
 Wiedział,że jeśli dowie się o tym mój tata... to z przyjaźnią koniec i jeszcze zadzwoni na policję dlatego, że chciał zrobić nam coś złego.
Tak nas zdołował, przestrarzył i zdenerwował ,że zapytał się:

- Mogę wam w czymś pomóc?
- Czy mógłbyś pożyczyć mi 400 zł? ( zapytałam nieśmiało) 
- Tak. Nie masz się co wstydzić. Jestem bogaty. Dla mnie 400 zł to 1 grosz.

Karol dał nam 400 zł i mieliśmy już zarobiony bilet do Indii na samolot.
Było mi smutno,że jutro opuścimy Asa, Chleo i Edzie.:(
No ale coś za coś.

Gdy doszliśmy do domu Babci Chleo...
Spakowaliśmy się, zjedliśmy kolacje, umyliśmy zęby i poszliśmy spać o 18: 30 ponieważ samolot jest na godz. 7:00.

- Monika wstawaj.
- Co, która godzina.

- 3: 30.

- Co tak wcześnie?

- Chciałam żebyśmy wyszli z Asem na spacer.
- To zajmie aż tak długo?
- Z godzinę na pewno. A jeszcze śniadanie, ubranie się i dojście, które zajmie nam 2 godz.

- Wstaje, wstaje.


Godzina 7:00.

Weszliśmy do samolotu i usiedliśmy na swoje miejsca.
Zadzwonił mój telefon.
To była Chleo!

- Halo.
- Cześć Monika. 
- Co chciałaś?
- Pamiętasz mieliśmy  spotkać się z Michaliną.
- Tak. Szkoda ,że nam się nie udało.
- Dzwoniła do mnie i mówiła że wyjeżdża do Indii.
Prawdopodobnie jest w tym samolocie co ty!
- To super.
- Pozdrów ją o de mnie.
- Ok. A ty pozdrów Edzię.
- Pa.
- Cześć.

Zaczęłam szukać Michaliny po całym samolocie.
Po kilku minutach zauważyłam ją.

- Cześć.
- Hej.

Przeprowadziłam z nią rozmowę i w czasie zapytałam się jej:

- Znasz może miejsce w, którym mogłabym zanocować?
- Tak. Bardzo nie drogi hotel.
- Ile płaci się za... tydzień?
- Razem ze śniadaniem, obiadem, kolacją i rozrywkami?
- Tak.
- 1000 zł.
- Ojej.
- Z waszych oszczędności może się trochę zebrać. W razie czego dołożę wam.
- Dzięki. To co macie?

Edek miał 20 zł, Iwona 50, ja 200 a Michalina dołożyła wszystkie
swoje oszczędności, które zbierała przez rok.
Czyli 900 zł.
Czyli razem mamy... 1170 zł.
To dobry człowiek.
Chciałam jej to wynagrodzić po dłuższym zastanowieniu powiedziałam:

- Nocuj w hotelu z nami.

Michalina się zgodziła.
Wszystko było świetnie.

 W samolocie oglądaliśmy film.
Nagle przerwali go żeby ogłosić ważną inf.
 Powiedzieli:

- W Nowej Zelandii było Tornado.
Najbardziej ucierpiało miasto Manakau.
Dziękujemy za uwagę miłego oglądania.

- O nie tata pojechał właśnie do tego miasta!
- Dzwoń Monika! ( powiedział Edek )
- Już.

- Halo tato. Nie wiesz jak się cieszę. Nic ci nie jest?
Halo...Halo
- Sprowadź pomoc. ( powiedział ledwo tata )
- Halo...tato...tato!!!!!!!!!

                                   C.D.N.


 

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz