( Rozdział 2 )
Przez pierwsze kilka dni, pewnie jak każdy pies... przyglądałem się swojej nowej rodzinie, Na samym początku byłem psem brata Matyldy, bo moja pani miała wtedy roczek, i nie mogła się mną opiekować, bo była za mała. Wszyscy byli zajęci przeprowadzką, więc za bardzo się na mnie nie patrzyli, ale najbardziej byłem ciekawy jak będę miał na imię... To, że mój właściciel nie był tez za duży, parę lat... 5,6,7??? To oglądał bajki dla maluchów... np. O tym takim żółwiu... no na F... Frank...lin? Czy coś? W każdym razie on miał tam psa pluszaka Sabcia... I właśnie dlatego tak się nazywam... Podoba mi się!Zacząłem reagować na imię, i na różne skróty, zdrobnienia, które były przesłodkie: Sabulba, Sabuś itp.
Dzieci bardzo dobrze się mną opiekowały, ale ja w tedy nie wiedziałem, że mała Matylda nie umie mówić Sabcio...Mówiła na mnie Dziabdzia! Może od dziadka? Trudno odgadnąć, gdyż ona też nie wie, ale i tak teraz się z tego śmiejemy! Znaczy ona się śmieje, ja ja liże, obskakuje itp. I w końcu powstało jej pierwsze zdanie, w którym chodziło o mnie! Brzmiało: Dziabdzia kiki kapka ma
To znaczyło: Sabcio nie ma kółka i piłki. Dorośli tłumaczyli, więc z tąd to wiem, a tak to bym nie rozumiał, i przechylał głowę, z takim ciekawym głosikiem. Później mój pan był coraz starszy, tak jak jego siostra, a ja zacząłem spędzać dużo czasu z Matyldą,a z jej bratem coraz mniej ( szkoła, lekcje itp) I, że w końcu to tylko z nią byłem, jadłem z nią z jednej miski, bawiłem się, spacery, gdy była większa i te inne rozkosze, no i to była moją właścicielką...Tresuje mnie, gdy może... bo teraz jest chora tak jak ja.. i chodzi o kulach, ale mamy ze sobą tyle wspólnego: Pocieszamy siebie i siebie rozumiemy, ale też mamy tę samą chorobę! Jak mówiłem w pierwszym rozdziale, czasami/ często uciekam z domu, z takiego powodu, że lubię se podróżować, i takie sprawy , raz nie było mnie trzy dni!!!!!! Podróżowałem sobie po świecie, ale wiem, że zrobiłem źle. Podobno w dni wieszania ulotek, gdy chcieli już... no wiecie... mnie szukać, ja podszedłem już do furtki domu, i moja pani, mnie zobaczyła. Krzycząc, pobiegła do domu mówiąc...yyyyy.... raczej wrzeszcząc: Sabcio, Sabcio jest!!! Wrócił jest przy furtce!!! I tak mnie ściskali witali, jak ja! Naprawdę mnie kochają! I martwią się o mnie. W sumie to żałuję, że mnie tam, nie bylo przez te 3 dni, bo pierwszego, Matylda wracała ze szpitala, był to pierwszy dzień wakacji!I pewnie chciała spędzić go ze mną, a później płakała, podobno! Ach... byłem na siebie zły...I jeszcze jedna sprawa, którą chcę tu omówić... Miałem kiedyś dziewczynę, Dżagę, która wpadła pod samochód,ale przeżyła, później wykryli u niej raka miała strasznie dużo operacji i w końcu, spała tak, że tylne nogi miała takie... rozkraczone, nw. jak to nazwać. I nie jadła, nie piła, nie mogła wstać, ani sama się położyć, i ją uśpili, żeby się nie męczyła, gdy byłem u nowego ich psa Bruny( która też podobno zdechła, miała operacje) to mówili biedny Sabcio, bo ja szukałem Dżagi, i ignorowałem Brune, bo jeszcze nie wiedziałem o co chodzi w tym wszystkim, i wszędzie ją szukałem! Ale później już się bardziej zainteresowałem Bruną, bo zacząłem kapować... Szkoda, że podobno już jej nie ma i jest nowy pies: Bruno! Mówili, że dopóki jest mały, to mogę się z nim zapoznać, bo to taka rasa... i żeby mnie tolerował później... Zbytnio, nie rozumiem dlaczego by miał mnie nie lubić jakby był starszy? Przecież jestem taki super! Ale no ok, chyba chodzi o to, że jak na razie nie będę miał dziewczyny, tylko kumpla, z którym zawsze będę mógł się bawić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz